Radykał przed emeryturą
Niechęć Guya Verhofstadta do Viktora Orbána i Jarosława Kaczyńskiego jest autentyczna. Dlaczego? Bo organicznie nie znosi nacjonalistów. A właśnie poglądy nacjonalistyczne przypisuje tym dwóm politykom.
Korespondencja z Brukseli
Jedno jego wielkie marzenie już się spełniło: był przez dziewięć lat premierem Belgii. Drugie nie spełni się nigdy: nie zostanie przewodniczącym Komisji Europejskiej. Był bardzo blisko tego stanowiska jeszcze jako urzędujący szef belgijskiego rządu, ale wtedy sprzeciwił się ówczesny premier Wielkiej Brytanii Tony Blair.
Baby Thatcher
Dziś dla 63-letniego Verhofstadta szans już nie ma: stał się politykiem zbyt skrajnym dla rządzących dziś w Europie. Pozostała mu rola orędownika Stanów Zjednoczonych Europy, realizowana w błyskotliwych przemówieniach, w których krytykuje m.in polski rząd, i kolejnych publikowanych manifestach i książkach. No i produkcja wina w jego prywatnej posiadłości na granicy Toskanii z Umbrią.
– Odkąd pamiętam, chciałem być premierem Belgii – opowiada w rozmowie z „Plusem Minusem". Trzeba przyznać, że jak na swoje marzenie był bardzo niekoniunkturalny. Już jako student zaczął działać w młodzieżowej przybudówce Liberalnej Partii Flamandzkiej (PVV). Wiązanie się z liberałami nie dawało szans na sukces: w historii Belgii tylko raz, w latach 1937–1938, zdarzyło się, że premierem był liberał, i to zaledwie przez pięć miesięcy. Kolejne dekady to prymat chadeków, z nielicznymi tylko przypadkami premierów z partii socjalistycznej.
Dla młodego i dynamicznego prawnika z Gandawy nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta