Mściwy Erdogan, tajemniczy Gülen
Bezpośrednie rządy wojskowe w Turcji zawsze trwały krótko. Ich celem nigdy bowiem nie było przejęcie władzy, lecz przywrócenie zasad i porządku.
Zamach stanu sprzed tygodnia był czwartym wojskowym przewrotem w historii Republiki Turcji, ale pierwszym, który się nie powiódł. Nie udał się, bo nie został przeprowadzony przez całą armię, a jedynie jej część, bo nie zdołano aresztować przywódców kraju na czele z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem. Bo, jak pokazały wydarzenia, nadal ma on wielu zwolenników, których w dodatku z talentem potrafi zmobilizować do działania.
Jeżeli Erdogan mówi, że to lud turecki pokonał zamachowców, w jakiejś mierze ma rację. Mieszkańcy Stambułu i Ankary, którzy na jego wezwanie wylegli na ulice powstrzymali żołnierzy. Ale faktem jest także, że gdyby ci ostatni nie liczyli się z ludzkim życiem, opór byłby pewnie łatwy do pokonania.
Jedno wiadomo na pewno: światowi politycy, którzy rytualnie rozpływają się nad zwycięstwem demokracji w Turcji, są w wielkim błędzie. Być może zresztą, mówiąc to, co muszą mówić, w głębi duszy zdają sobie sprawę, że ich słowa nijak się mają do rzeczywistości. Nie wiadomo, w jakim kierunku rozwinęłaby się sytuacja, gdyby wojskowi zdołali przejąć władzę, ale czy mogliby naruszać zasady demokracji bardziej, niż to czyni prezydent Erdogan?
Armia po przejściach
Całkiem niedawno, bo w marcu, Michael Rubin z American Enterprise Institute opublikował analityczny tekst, pod tytułem: „Czy w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta