Różne twarze i jeden cel Bolesława Piaseckiego
PAX-owi jako historycznemu przegranemu odmawia się przyznania zasług, które naprawdę miał, a „Tygodnikowi Powszechnemu", który w 1989 r. okazał się zwycięzcą, nie pamięta się grzechów, które popełnił.
Bolesław Piasecki był z pewnością postacią znacznie bardziej złożoną, niż tego chce jego czarna legenda. Zresztą, gdy się uważnie czyta pewną klasyczną książkę, która pokazała Piaseckiego w bardzo niekorzystnym świetle – „Współrządzić czy nie kłamać?" Andrzeja Micewskiego – widać, że przy całej nieprzychylności autora dla Piaseckiego, zarazem przebija z niej jakaś fascynacja osobą przywódcy PAX.
Pamiętam, że w latach 80. ubiegłego wieku ważne figury środowiska „znakowskiego", chociaż przez kilka dekad pozostawały w fundamentalnym sporze z PAX, prywatnie przyznawały, że Piasecki miał nie tylko elegancję stylu i osobisty urok, ale także klasę. Przypominano na przykład, że PAX nie odbierał mieszkań służbowych swoim byłym działaczom, którzy go porzucili (a było takich wielu). Ponoć było życzeniem Piaseckiego, żeby mimo wszystkich sporów i złogów osobistych żalów do byłych współtowarzyszy drogi w tych sprawach okazywać wielkoduszność.
Zatem przychylam się do apelu pana Ładysława Piaseckiego, żeby pisać o twórcy PAX z troską o zachowanie właściwych proporcji – czyli inaczej, niż to się dotąd dzieje w dominującym nurcie narracji historycznej i publicystyki. To się Bolesławowi Piaseckiemu należy w ogóle, a nie tylko ze strony jego syna.
Wszelako pisać o Piaseckim i PAX w sposób wyważony, nie zawsze może oznaczać: chwalić, czy choćby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta