Jest pan na mojej liście
Podczas kiedy Bill Clinton sprzedawał noclegi w Białym Domu, Albert Gore wymuszał datki wyborcze przez telefon
Jest pan na mojej liście
SYLWESTER WALCZAK
Z NOWEGO JORKU
Od początku tego roku nie ma tygodnia, aby Waszyngtonem nie wstrząsnął nowy skandal związany z gromadzeniem funduszy wyborczych przez Partię Demokratyczną podczas kampanii prezydenckiej. Bohaterem ostatniej afery jest wiceprezydent Al Gore -- uważany do tej pory za człowieka o wyjątkowej w administracji Clintona prawości i uczciwości. Okazało się, że Gore osobiście dzwonił do swych zamożnych zwolenników, prosząc ich o wysokie dotacje na konto Narodowego Komitetu Demokratów. Jest to postępowanie bez precedensu w historii USA: jeszcze żaden z wiceprezydentów czegoś podobnego nie robił.
Obecny system finansowania kampanii wyborczych w USA przypomina wyścig zbrojeń między Wschodem a Zachodem podczas zimnej wojny. Prawie wszystkie chwyty są dozwolone -- jeśli formalnie nie naruszą istniejących ograniczeń. System ten skłania obie strony do poszukiwania wciąż nowych sposobów obchodzenia i naginania prawa. Do niedawna mistrzami w tym byli republikanie, ale Al Gore i Bill Clinton okazali się niezwykle pojętnymi uczniami. W wielu przypadkach prześcignęli dotychczasowych mistrzów, w powszechnym przekonaniu przekroczyli też granice przyzwoitości i dobrego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta