Żużlowcy też mają rodziny
Gdyby uznać argumenty, które stoją za pomysłem zakazu handlu w niedzielę, należałoby zrezygnować tego dnia nawet z mszy świętych – pisze publicysta.
W toczącej się dyskusji o zakazie handlu w niedzielę nie rozumiem – i nikt nie potrafi mi wytłumaczyć – dlaczego jego zwolennicy upominają się o prawo do rodzinnego, niedzielnego odpoczynku tylko dla pracowników sklepów, a innych, pracujących w niedzielę, już nie. Widać tu jak na dłoni całą absurdalność ich argumentacji.
Konieczność czy rozrywka
Oczywiście nie jest tak, że z jakiegoś dziwnego powodu chcę tu bronić praw sportowców, bo żużlowiec jest tutaj dla mnie jedynie przykładem osoby (a właściwie pracownika), która najczęściej swój zawód wykonuje właśnie w niedzielę, a osób pracujących tego dnia jest oczywiście dużo, dużo więcej. Dlaczego są one pomijane przez wszystkich, którzy głoszą, że tego dnia się nie pracuje? „Wyjęcie" z tej grupy wyłącznie pracowników handlu jest z jednej strony absurdalne, a z drugiej, jeśli konsekwentnie i logicznie pójdziemy śladem ich argumentacji, prowadzi do absurdalnych konsekwencji.
Obowiązująca narracja jest mniej więcej taka: źli ludzie każą innym pracować w hipermarketach w niedzielę, podczas gdy ci pracownicy mają wtenczas prawo do odpoczynku i spędzania czasu z rodziną. A zakupy można przecież zrobić każdego innego dnia, w związku z tym handlu w niedzielę trzeba zabronić. Niedzielne zakupy traktowane są jako swoista rozrywka, a nie życiowa konieczność, i to rozrywka...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta