Śpiewanie w Opolu nigdy nie było obciachem
Tadeusz Woźniak: Zaczęła się straszna nagonka na tekst „Zegarmistrza". Wszyscy znawcy poczuli się w obowiązku wybrzydzać i ośmieszać go, bo im się bełtanie kojarzyło z tanim winem, a purpura z czerwonym, pijackim nosem. Chcieli udowodnić, że to jest bełkot na wszystkich możliwych płaszczyznach.
W 1972 roku wyszedł twój pierwszy album...
Kilka utworów, które się na niej znalazły, było nagranych już wcześniej w radiu lub telewizji. Trzy z nich prezentowano już na antenie i były nawet dosyć popularne. Były to: „A bodaj to...", „Smak i zapach pomarańczy" oraz „Mój czas". „Leżę" też miało swoją wersję radiową. Reszta, nawet jeśli coś zostało już wcześniej nagrane, nie była znana. Specjalnie na tę płytę powstał na przykład utwór, o którego skomponowanie poprosiłem Władysława Słowińskiego – „Na brzegu olśnienia". Z myślą o płycie nagraliśmy także „Zegarmistrza światła", który później doczekał się jeszcze wielu innych wersji, piosenki: „Ten, który pędzi" i „Ballada dla Potęgowej"do tekstu Stachury. Był w planach jeszcze jeden tekst Stachury, który chciałem zaśpiewać. Dałem go Markowi Sewenowi do napisania muzyki. To się nazywało „Dolina w długich cieniach", naprawdę ładny tekst. Ta piosenka miała się znaleźć na pierwszej płycie, byłaby więc druga obok „Ballady dla Potęgowej" z tekstem Stachury. Niestety, Marek Sewen, który był dyrektorem artystycznym Polskich Nagrań, poprosił mnie o wycofanie jej z płyty, bo zaczęła się afera, że na płytach wydawanych przez firmę, którą zarządza, jest za dużo jego piosenek. Przeprosił mnie, ale wycofał utwór, nie chciał być obciążany...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta