Odpowiednia dawka adrenaliny
Jeden z najlepszych barytonów na świecie, Artur Ruciński mówi, co jest dla niego naprawdę ważne.
Rzeczpospolita: Często pan bywa w domu?
Artur Ruciński: Bardzo rzadko, coraz rzadziej, a następne sezony szykują się takie, że będą to niemal pojedyncze dni w roku.
I można tak żyć?
Niezwykle trudno, kiedy ma się rodzinę. Takie trzeba jednak ponosić koszty, jeśli chce się robić to, co jest pasją człowieka. Staram się zachować równowagę i od pewnego czasu nie przyjmuję już wszystkich propozycji, a gdy tylko jest możliwość, zabieram rodzinę ze sobą.
Właśnie wrócił pan z Tokio, a wcześniej był w Londynie, gdzie pański występ w „Traviacie" spotkał się z entuzjastycznymi recenzjami.
Moim debiutem w Covent Garden w 2014 roku też była rola Germonta w „Traviacie". Wtedy wystąpiłem w nagłym zastępstwie, w piątek miałem spektakl „Falstaffa" we Frankfurcie, a już następnego dnia wyszedłem na scenę w Londynie. I dostałem potem kolejne zaproszenia, do „Łucji z Lammermooru", „Eugeniusza Oniegina" i znów do „Traviaty". Recenzje po ostatnich spektaklach były rzeczywiście bardzo miłe, więc są plany następnych występów w Covent Garden.
Także w 2014 roku zaśpiewał pan za Placida Dominga w Salzburgu, mając godzinną próbę przed przedstawieniem. To duże ryzyko, ale chyba daje szansę szybszego wejścia w wielki operowy świat?
W naszym fachu łut...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta