Szukam następców mistrzów
W 40-milionowym kraju talent zawsze się znajdzie, ale dużo tracimy przez niedostateczne zaplecze treningowe – mówi Monika Pyrek-Rokita trzykrotna medalistka mistrzostw świata w skoku o tyczce.
Rz: Niedawno poprowadziła pani konferencję dotyczącą warunków, w jakich trenują młodzi polscy sportowcy. Infrastruktura pozostawia chyba wiele do życzenia...
Monika Pyrek-Rokita: Wydawać by się mogło, że następcy moi czy Roberta Korzeniowskiego, który był gościem specjalnym konferencji, powinni słuchać naszych historii jak opowieści science fiction. Sporo zmieniło się na lepsze, ale wciąż jest wiele miejsc, które są w takim samym albo nawet gorszym stanie. Śmiejemy się, że to oldskulowy styl, mówimy, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. Ale z drugiej strony, ile można? Gdy sobie przypomnę, z jakich szatni korzystałam, miałabym duże zastrzeżenia do tego, żeby moje dziecko przygotowywało się w podobnych warunkach.
To były lata 90. Pewnie brakowało wszystkiego.
Pamiętam swoje pierwsze buty. Dziś każdy ortopeda popukałby się w czoło, że takie obuwie zostało w ogóle dopuszczone dla sportowców. Nasze kolce nazywały się Wałbrzychy, były w dwóch kolorach – rudym i brązowym, nie był to szczyt elegancji. Gdy udało mi się wygrać jakieś zawody, otrzymałam cytrynki – żółte jak żarówki adidasy, ruskie podróbki, których w Polsce nie można było dostać. Radziliśmy sobie, jak mogliśmy. Miałyśmy dwie tyczki odziedziczone po chłopakach. Jedną miękką i krótką, drugą twardą i długą. Gdy wyrosłyśmy z pierwszej, a...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta