Deyna z nami poznawał miasto
Piosenkarz i aktor o swoich przyjaźniach ze sportowcami i Warszawie sprzed pół wieku.
Rz: Czy to prawda, że był pan zawodnikiem ligowym?
Bohdan Łazuka: Prawda.
Ale nie mogę znaleźć pańskiego nazwiska na liście piłkarzy ligowych.
A czy ja mówię, że byłem piłkarzem? Grałem w koszykówkę w drużynie Startu Lublin u pana trenera Zdzisława Niedzieli. Między nami mówiąc, to ja głównie siedziałem na ławce. Ale wychodziłem na parkiet na kilka minut. A legendarny trener Władysław Maleszewski powołał mnie nawet na obóz młodzieżowej reprezentacji Polski.
I co dalej?
Nic, skończyło się w sposób naturalny. Wyjechałem z Lublina na studia, w 1956 roku. W szkole muzycznej uczyłem się gry na oboju, bo najbardziej przypominał saksofon. W latach 50. saksofon, guma do żucia i Frank Sinatra jako oznaki fascynacji Ameryką nie były mile widziane. Obój tak źle się nie kojarzył. Kiedy ukończyłem szkołę teatralną i już zadomowiłem się w Warszawie, miejsce koszykówki na liście ulubionych sportów zajęła piłka nożna.
Ale już pan nie grał?
Tylko w meczach Aktorzy – Dziennikarze. Raz nawet ściąłem Tomasza Wołka. On jednak wstał i literacką polszczyzną zwrócił się do mnie: panie Bohdanie, tak nie można.
O ile znam redaktora Wołka, może pan mówić...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta