Dostrzegał to, czego nie widzieli inni
Zbyt łatwo zapominamy o artystach. Zbyt łatwo skazujemy ich na niebyt. Zwłaszcza tych, którzy nie robią wokół siebie szumu. Takich jak Piotr Szulkin.
Umarł Piotr Szulkin. Jeden z najciekawszych i najbardziej oryginalnych artystów polskiego kina. Odszedł cicho, niemal zapomniany. Najważniejsze portale albo w ogóle nie podały informacji o jego śmierci, albo zepchnęły ją na odległe, mało widoczne miejsce. Królowały tego dnia newsy o ślubie modelki Joanny Krupy, o tym, że księżna Sussex Meghan Markle zaliczyła wpadkę, bo odpiął jej się guzik w sukience, a piłkarz Łukasz Piszczek pożegnał się z reprezentacją.
Za łatwo odwracamy się dziś od tych, którzy nie dają się zamknąć w prostych ramach popkultury. Piotr Szulkin był programowo niemedialny. Zawsze funkcjonował na uboczu środowiska. Ale protestował, gdy ktoś nazywał go outsiderem. – Nie wpisywałem się w żadne układy i gry, ale nigdy nie uciekałem od rzeczywistości – mówił.
Należał do rzadkiego gatunku tych, którzy mają i serce i oko. Był oczytanym intelektualistą, który zachował – jak sam to określał – dziecięcą wrażliwość. Chciał się swymi spostrzeżeniami i przemyśleniami dzielić. Ale nikogo nie obchodziło, co miał do powiedzenia. Ten wspaniały artysta umierał już za życia. Nie zrobił filmu od 15 lat. Nie umiał antyszambrować pod gabinetami decydentów, nie potrafił przepychać się łokciami.
Zmęczenie i bezsilność
Kto dzisiaj pamięta wspaniałe dokumenty Szulkina? Piotr żałował, że w Filmówce zaginęła jego etiuda...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta