Gorzka ironia konserwatyzmu
Wielu wczorajszych konserwatystów ruszyło na barykady. Nie mówią już o ochronie istniejącego porządku ani o potrzebie zachowania ciągłości. Przeciwnie: pragną kontrrewolucji.
Konserwatyści zwykli bronić tego, co jest. Istniejąca rzeczywistość, choć wysoce niedoskonała, wydawała im się zawsze o wiele lepszym punktem oparcia niż śmiałe plany jej przebudowy. Ojczyzną wierzących w nią jest bowiem fikcja. To tylko spisane przez filozofów lub innych bajarzy pobożne życzenia. Papier, jak wiadomo, przyjmie wszystko. Mając do wyboru rzeczywistość lub zmyślenie, konserwatyści wybierali zawsze rzeczywistość. A przynajmniej tak było do niedawna. Aż coś się zmieniło, pękło. Wielu wczorajszych konserwatystów – zbyt wielu, by uznać to za przypadek – ruszyło na barykady. Nie mówią już o ochronie istniejącego porządku ani o potrzebie zachowania ciągłości. Przeciwnie: chcą gruntownie zmienić otaczający nas świat; wepchnąć go z powrotem w koleiny, z których (jakoby) wypadł. Pragną kontrrewolucji.
Czym był konserwatyzm?
Jako nurt myśli politycznej konserwatyzm narodził się w reakcji na rewolucję francuską. Był odpowiedzią na próbę radykalnej przebudowy ludzkiego świata. Zarówno konserwatyzm, jak i postępowość obracają się w paradygmacie ciągłości i zmiany. Postępowcy pragną fundamentalnie przeobrazić stosunki społeczne, dokonać heroicznego „skoku do królestwa wolności". Budują więc śmiałe wizje ulepszonego lub doskonałego świata. Konserwatyści chcą natomiast ocalić kulturową i polityczną ciągłość. Przede wszystkim dlatego, że nie wierzą w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta