Kibice się nie znają
Czekaliśmy na transmisję w telewizji i kiedy zaczęli grać hymn, wyszedłem do łazienki i tam go przesiedziałem. Nie chciałem, żeby moja rodzina, moje dzieci widziały, że tata ryczy do telewizora – mówi Michałowi Kołodziejczykowi piłkarz, były reprezentant Polski Jakub Wawrzyniak.
Plus Minus: Gdzie się pan nauczył pokory?
Nie wiem, ale czasami myślę, że do osiągnięcia więcej w piłce zabrakło mi emocji. Nigdy nie zakochałem się w klubie, w którym grałem. Nie podobało mi się, że piłkarze w krótkim czasie zaprzyjaźniali się z kibicami, obnosili się ze swoją przynależnością do klubu, a kiedy się z nimi rozmawiało w szatni, to mówili zupełnie co innego.
Dlaczego pan tak nie robił?
Nigdy nie chciałem nikogo oszukiwać. Chciałem, żeby oceniano mnie za to, co robię na boisku, a nie za to, że całuję herb, mówię o miłości do klubu, skoro za chwilę i tak mogłem odejść gdzie indziej. Takich przypadków historia zna tysiące. Może gdybym przypodobał się kibicom, gdybym miał w sobie więcej emocji, pomogłoby mi to w karierze. A ja zawsze wszystko oceniałem na chłodno, nigdy specjalnie nie cieszyłem się sukcesami. Żona czasami mi mówi, że mnie to chyba nic nie cieszy.
Z reprezentacją Polski po Euro 2016 pożegnał się pan po cichutku.
Całe życie tak funkcjonowałem. Mam 49 meczów w kadrze, ludzie pytają, czy nie chciałbym jeszcze jednego, tak do równego rachunku. A ja nie widzę powodu, bo niczego by to nie zmieniło. Miałbym jechać i przyjmować ukłony? Źle czułbym się wśród chłopaków. Powołanie do reprezentacji dostaje się za to, że jest się najlepszym w kraju, a nie po...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta