Suma wszystkich strachów
Przerażeni Trumpem liberałowie, znękani globalizacją wyborcy prawicy, kościelni tradycjonaliści, ci, co czują się głupsi od własnego smartfona – wszyscy oni mają poczucie końca świata. I chyba słusznie, nawet jeśli przyczyny bywają inne, niż im się wydaje.
W Krakowie opowiadano swego czasu anegdotę, jak to gdzieś pod koniec lat 50., lub na początku 60., w jednym z popularnych kabaretów, bodaj w Piwnicy pod Baranami, z powodów technicznych nie można było przygotować przedstawienia. Przy wejściu zawisła kartka z napisem: „Awaria prądu, spektakl odwołany". Ktoś na niej dopisał: „Nic to, wszyscy i tak zginiemy".
W tych czasach królowała filozofia egzystencjalistyczna kładąca nacisk na dramat jednostki, która musi zmagać się z absurdalnością własnego istnienia. Później mody intelektualne się zmieniły, sytuacja polityczna i świat również, ale dziś nie sposób nie zauważyć podobnego pesymizmu. Tyle że nie idzie już o indywidualną egzystencję. To raczej widmo zbiorowej katastrofy krąży nad Europą. Ba, nad całym zachodnim światem.
Nie pamiętam, by kiedykolwiek za mojego życia, a już na pewno nie po 1989 r., atmosfera schyłku, końca i nadciągającej katastrofy była tak powszechna – pojawiała się może tylko w anegdotach z głębokiego PRL. Bez względu na to, czy chodzi o stosunki międzynarodowe, relacje transatlantyckie, Unię Europejską, przyszłość liberalnej demokracji, wolności w Polsce czy zachodniej cywilizacji, śmierć chrześcijańskiej tożsamości tej ostatniej – opiniotwórcza prasa pełna jest artykułów, których tytuły wprost nawiązują do końca naszego świata.
I choć większość przedstawicieli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta