W wirze wydarzeń
Niektórzy uważają, że życie polityczne toczy się przede wszystkim pomiędzy skrajną lewicą i skrajną prawicą. Tak jest, gdyby wierzyć mediom, zwłaszcza telewizji, która karmi się obrazami i skrajnościami. Rzeczywiście, komu chciałoby się siedzieć przed telewizorem i oglądać normalnych, zrównoważonych ludzi.
W niedzielę, 12 sierpnia, poszłam na demonstrację w Waszyngtonie. Dawno już tego nie robiłam. Mam pewien sentyment do wieców, w których uczestniczyłam, zaczynając od tego w marcu 50 lat temu, poprzez wielkie demonstracje w Rumunii, Bułgarii czy Azerbejdżanie. W Stanach wspominam bardzo sympatycznie demonstracje przed Konsulatem PRL w Nowym Jorku po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Poza tym w USA uczestniczyłam w bardzo nielicznych demonstracjach: w latach 70. w obronie więźniów politycznych w ZSRR (zaprzyjaźniłam się nawet później z niektórymi z tych, którzy przeżyli), a i w Waszyngtonie zdarzało mi się być jednym z kilku lub kilkunastu demonstrantów czy to przeciwko wojnie w Czeczenii, czy to przeciwko rosyjskiej okupacji Krymu.
Tym razem upływał rok od demonstracji w Charlottesville w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta