Tydzień może bym wytrzymał
U nas w szkole jest teraz zakaz korzystania z telefonów też na przerwach, bo ktoś ściągał przez smartfona. Ale słyszałem, że znowu pozwolą.
Podstawówka wklejona w krajobraz spokojnego warszawskiego osiedla, konkretnie przyległe do niej boisko szkolne, sobotnie popołudnie. Na sąsiednim placu zabaw para kilkulatków krąży między huśtawką a zjeżdżalnią, później bawią się w chowanego pod czujnym okiem mamy i smartfona (mama robi im zdjęcia, wygląda na to, że nagrywa też krótki filmik, jak córka wspina się po pajęczynie ze sznurków). Po tartanie uwija się czterech nastolatków, rozgrywają mecz dwóch na dwóch do jednej bramki (przy drugiej bramce inna ekipa ćwiczy karne). W tle życie toczy się leniwie: sąsiedzi spacerują z psami, ktoś taszczy zakupy, ojciec z dwójką dzieciaków jadą na rowerach, dziewięciolatki suną na rolkach
Chłopaki z boiska chętnie pogadają, „tylko jeszcze jedna akcja". Powoli zmierzcha, w mieszkaniach okolicznych wieżowców zapalają się pierwsze światła, gdy chłopaki wreszcie kończą mecz, dwóch z nich dołącza do mnie na trybunach. To Kamil i Karol, po 14 lat, chodzą do ósmej klasy. Obaj mają smartfony, Kamil „tak z pięć lat", gdy mama kupiła mu pierwszego. Karol ma go krócej, zaledwie od sześciu miesięcy, a pieniądze na jego zakup sam musiał uciułać. – Po prostu zbierałem z wakacji, z różnych świąt. Oszczędzałem, nie wydawałem na głupoty. Miałem wybraną markę, szukałem takiego do tysiąca złotych, udało mi się kupić ten, co go sobie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta