Dziadek był lubiany wśród murzynów
Stanley Tolkin w prowadzeniu interesów nie kierował się sentymentami. Andy Warhol pisał, że po zakończeniu kalifornijskiej trasy „Exploding Plastic Inevitable" The Velvet Underground chcieli wrócić na stare śmieci. Stanley jednak tylko rozłożył ręce. Pod nieobecność artystów salę wynajął Albert Grossman, menedżer Boba Dylana.
Bar Stanleya Tolkina znajdował się na skrzyżowaniu Dwunastej Ulicy i alei B. Jeszcze na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych jego klientelę stanowili moi ciężko pracujący rodacy, a w środku dominował język polski. Szybko się to jednak zmieniło. Henderson wspomina, że gdy odwiedził Stanley's Bar po raz pierwszy, rezydowali tam już starsi intelektualiści, którzy godzinami rozmawiali o swoich bluesowych płytach. Z szafy grającej dobiegały zaś folk, jazz i właśnie blues. Podczas długich wieczorów w barze, z którego płynął dym jak z fabryki, Rashidah odkrywała kolejne nagrania Milesa Davisa. Do dziś zastanawia się, jak to się stało, że twórczość jednego z największych afroamerykańskich muzyków poznała za sprawą Polonusa wywodzącego się z klasy robotniczej.
Pierogi, kiszonki, wielkie półmiski gęstej zupy, kozi ser i pachnący czarny chleb. Pytani o kontakt z polską kulturą nowojorscy artyści zaczynają od kulinariów. Z pewnością dla niektórych Polaków jest to zawód. Byłoby lepiej, gdyby cytowali Gombrowicza czy nucili Króla Rogera. Joe Kaye przestrzega jednak przed takim trywializowaniem zasług słowiańskiej kuchni dla kultury nowojorskiej.
– Miejsca takie jak Lower East Side, pełne licznych tanich sklepów i knajpek, pozwalały przetrwać artystom oraz tym, którzy mieli nimi dopiero zostać. Dziś w Nowym Jorku nie ma miejsca, gdzie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta