Nie możemy płacić za lajki
Znam dobrze Warszawę. Cała reszta kandydatów uczy się dopiero miasta. Robią to przy pomocy partii i agencji reklamowych. Tak naprawdę są po prostu spadochroniarzami - mówi Justyna Glusman, kandydatka na prezydent Warszawy.
Plus Minus: Rozdaje pani jabłka jak Patryk Jaki?
Nie i raczej nie będę.
Potrafi pani skleić taśmą klejącą szybę w drzwiach, co zrobił ostatnio Rafał Trzaskowski?
Potrafię, ale jakoś nie chodzą wtedy za mną kamery.
To może chociaż otworzyła pani właśnie Glusman Cafe, która rywalizowałaby z Jaki Cafe?
Jak potrzebuję spotkać się z mieszkańcami Warszawy, to naprawdę mam gdzie.
Myślałem, że umówiłem się na rozmowę z kandydatką na prezydenta Warszawy.
Myślę, że mieszkańcy mają serdecznie dość tego trywializowania polityki i traktowania ich w sposób niepoważny.
To może opiszę to tak: tu są kibole jednej drużyny, a tu drugiej. Oni się tłuką przez całą kampanię, a potem wieczorem w dzień wyborów dowiadujemy się, kto wygrał. To polega na tym, że musi pani dołączyć do jednej z drużyn, a nie biegać dookoła i krzyczeć: potrzebny jest nam ring kolejowy.
My tworzymy trzecią drużynę i możemy stanąć do walki. Zwrócę uwagę, że mamy w Warszawie dużo osób, które nie głosują. Adresujemy nasze postulaty do mieszkańców, którzy są zmęczeni tą żenadą na scenie politycznej. Dlaczego o nas nie słychać? Bo kampania dopiero się rozpoczęła, a partie prowadzą ją od wielu miesięcy. Zastanawia mnie, jak oni to legalnie finansują....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta