Krajobraz przed bitwą
6 listopada Amerykanie wybiorą nową Izbę Reprezentantów i jedną trzecią Senatu. Głosowanie w połowie prezydenckiej kadencji zwane „midterms" stanowi swoiste referendum oceniające politykę gospodarza Białego Domu.
Używając metafory piłkarskiej, obecna gra o Senat rozgrywa się na boisku republikanów, a opozycja jest w defensywie i znajduje się wręcz w sytuacji podbramkowej. Demokraci muszą bronić swoich senatorów w konserwatywnych stanach, takich jak Missouri, Indiana, Wirginia Zachodnia, Montana i Dakota Północna, gdzie Donald Trump jest niezwykle popularny. Dlatego wynik tego głosowania nie będzie precyzyjnie odzwierciedlał nastrojów w całej Ameryce i najprawdopodobniej w nowej kadencji Senatu przewaga jednej partii nad drugą będzie nieznaczna, tak jak obecnie (republikanie mają niewielką przewagę 50 do 49).
Inna sytuacja jest natomiast w Izbie Reprezentantów. Do niej kongresmeni są wybierani w 435 jednomandatowych okręgach wyborczych i według sondaży demokraci mają przewagę (wahającą się od 5 do 10 punktów proc.), która daje im poważną szansę na przejęcie władzy z rąk republikanów w Izbie.
Słabi republikanie to silny Trump
Obie partie idą do wyborów podzielone. Na prawicy rywalizują ze sobą umiarkowani konserwatyści o poglądach zbliżonych do zmarłego niedawno senatora Johna McCaina z populistami mówiącymi językiem Donalda Trumpa. Na lewicy bardziej radykalna w poglądach socjaldemokracja konkuruje z tradycyjnym, centrowym skrzydłem uosabianym przez Billa i Hillary Clintonów. Spory o tożsamość obydwu partii widać najwyraźniej w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta