Byliśmy ciamajdami, harowaliśmy w Sejmie
100 ustaw, które przegłosowaliśmy w grudniu 1989 roku, żeby od stycznia weszły w życie, to był majstersztyk. Gdyby nie reforma Balcerowicza, to gdzie byśmy dzisiaj byli? Oczywiście koszty były, ale przecież byliśmy pionierami - mówi Anna Knysok, wiceminister zdrowia w rządzie Jerzego Buzka.
Plus Minus: Psycholog i pielęgniarka ze szpitala miejskiego w Chorzowie została wiceministrem zdrowia. To chyba była niesamowita kariera?
Ogromna. Pochodzę z rodziny robotniczej, w której matura była szczytem edukacyjnych marzeń. Pierwsza w rodzinie skończyłam studia wyższe. Ale moi najbliżsi wcale się nie zdziwili, że dostałam propozycję wejścia do rządu, bo zawsze się w coś angażowałam. Dla mnie samej od wyróżnienia i zaszczytów ważniejsze było to, po co poszłam do ministerstwa.
Po co pani poszła?
Żeby przeprowadzić reformę ochrony zdrowia. W Solidarności mieliśmy wypracowaną koncepcję finansowania służby zdrowia z obowiązkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Zależało nam na tym, żeby oddzielić ochronę zdrowia od budżetu, żeby co roku nie było cięć. W poprzednim systemie służba zdrowia każdego roku padała ofiarą oszczędności.
Kto panią zarekomendował do rządu?
Stasiu Grzonkowski i Teresa Kamińska. Wspólnie pisaliśmy ustawę o ochronie zdrowia. To była chałupnicza robota, bo gdy prawica przegrała wybory w 1993 roku, nie mieliśmy się gdzie podziać i pisaliśmy tę ustawę np. u mnie w domu. Poza tym razem jeździliśmy do Niemiec na szkolenia w zakresie ubezpieczeń społecznych.
Mówi pani: mieliśmy wszystko przygotowane, ale wiadomo, że rząd Jerzego Buzka był koalicyjny. Pani reprezentowała AWS, a wasz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta