Pokochałem ją taką, jaka jest, i kocham nadal
Państwo nie potrafi zapewnić podstawowych wygód. Nawet w centrum Katmandu nie mamy regularnego dostępu do bieżącej wody, a prąd całą dobę jest tylko w czerwcu, lipcu i sierpniu.
Uciekłam z wioski, gdy miałam 16 lat. Uciekłam przed głodem, biedą, ciężką pracą na tarasowych polach, samotnością, zimnem. Do miasta, do Katmandu, które miało być gwarancją lepszego życia – zaczyna opowieść Pembuti.
Mówi po nepalsku, jej mąż, Sunil, tłumaczy na angielski.
Jest Szerpijką. Pochodzi z wioski Tashi Gaun (2800 metrów n.p.m.), na południe od Makalu (8481 metrów n.p.m.), piątego najwyższego szczytu świata.
– Trzy miesiące przygotowywałam się do drogi. Gromadziłam prowiant, wykradałam matce pieniądze. Uciekłam sama. Nie mogłam nic jej powiedzieć, nie pozwoliłaby mi odejść. Siedem dni szłam boso w dół do drogi. Potem osiemnaście godzin jechałam autobusem do Katmandu. Nigdy więcej nie wróciłam na wieś.
Siedzimy w ogrodzie jednej z licznych restauracji w handlowo-backpackerskiej dzielnicy Thamel. Wokół pełno kwiatów. Obok naszego stolika szemrze fontanna, woda z górnego kamiennego talerza przelewa się na dół. Pływają w niej kaczki. Szum wody jest tłem naszej rozmowy, jak przy relaksacji. Nastał ciepły sierpniowy dzień, świeżo po deszczu. Pijemy kawę. Widzę przed sobą dwoje ludzi pomimo wszelkich przeciwności losu trwających razem od dwudziestu pięciu lat. Przyglądam się im. Mają inne rysy, jej skośne oczy zdradzają tybetańskie pochodzenie, mimo to są do siebie podobni. Jakby przez lata małżeństwa ich twarze inspirowały się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta