Powrót do przeszłości
Robert Lewandowski pod wodzą Jerzego Brzęczka nie zdobył jeszcze gola, a reprezentacja przegrywa. Selekcjoner powinien zrobić rachunek sumienia.
W trzech ostatnich spotkaniach kapitan reprezentacji i jej najlepszy snajper w historii oddał trzy strzały. Jeden celny, jeden niecelny i jeden zablokowany. Wszystkie trzy w Bolonii, w pierwszym meczu z Włochami w debiucie nowego selekcjonera. Potem napastnik Bayernu ani razu nie znalazł się w sytuacji, by mógł spróbować uderzenia. Wraz z odejściem Adama Nawałki straciliśmy także Lewandowskiego. Pytanie czy tylko chwilowo?
Już to przerabialiśmy we wcale nie tak odległej przeszłości. Ten widok niestety znamy doskonale – kompletnie odcięty od piłek Lewandowski, osamotniony w ataku albo cofający się bardzo głęboko na własną połowę, by stamtąd próbować rozegrać piłkę. Tak wyglądała gra Lewandowskiego w reprezentacji za czasów Franciszka Smudy i Waldemara Fornalika. Mecze z Portugalią i Włochami były niestety powtórką z tej smutnej historii.
Cofnięty napastnik
Argument, że wtedy Lewandowski jeszcze nie był takim napastnikiem jak dziś, jest kuszący, jest w nim sporo prawdy, ale koniec końców nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością. Zawodnik wyjechał do Borussii Dortmund w 2010 r. i w pierwszym sezonie występował głównie jako cofnięty napastnik. Zdobył jednak osiem goli, miał trzy asysty, a BVB prowadzona przez Juergena Kloppa sięgnęła po mistrzostwo Niemiec.
W kolejnym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta