Sprawiedliwość ponad granicami
Szkodę zawsze trzeba naprawić, bo jeśli nie ma w niej winy, to jest ryzyko i słuszność.
Trwa mroczne drugie lato stanu wojennego, mrożące stosunki Polski ze światem zewnętrznym. Mimo tych niesprzyjających okoliczności w sanatorium w Mielnie koło Koszalina bawi (się) grupka turystów z „bratniego" Neubrandenburga z NRD. Pewnego pięknego dnia wsiadają oni na statek żeglugi przybrzeżnej, by odbyć rekreacyjny spacer do Łeby. I wtedy staje się rzecz tragiczna: gdy uczestnicy wycieczki przechodzą po trapie z lądu na statek, zrywa się lina cumująca, uderza w jedną z turystek i ścina prawą część jej twarzy, powodując utratę oka i trwałe zeszpecenie.
Rozpoznając powództwo owej nieszczęsnej turystki (nazwiska jej nie pamiętam, przyjmijmy jednak prowokacyjnie, że nazywała się Erika Steinbach) o odszkodowanie i zadośćuczynienie, wstępnie musiałem rozstrzygnąć, czy przepisy kodeksu postępowania cywilnego, regulujące instytucję jurysdykcji krajowej, uzasadniają właściwość sądu polskiego w przedmiotowej sprawie. W obowiązującym wówczas stanie prawnym pozytywna odpowiedź na to pytanie nie budziła wątpliwości w świetle art. 1103 k.p.c. (przepis ten obecnie zawiera w zasadzie tę samą treść normatywną). Z kolei wymagało rozstrzygnięcia, czy w sprawie należy stosować przepisy polskiego prawa materialnego, zawarte w kodeksie cywilnym z 1964 r., czy przepisy niemieckiego prawa objęte BGB (Bürgerliches Gesetzbuch) z 1900 r. W kwestii tej przepis art. 31 § 1 ustawy z 12 listopada 1965 r. –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta