Nie muszę być reprezentantem sędziów wyłanianym w plebiscycie
Sędziowie bardzo krytycznie oceniają poczynania rzecznika dyscyplinarnego i jego zastępców. Twierdzą, że działają nadgorliwie. O tym, jak wygląda to rzeczywiście i dlaczego liczba postępowań jest ostatnio większa niż zwykle – mówi Piotr Schab, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych. Agata Łukaszewicz
Trudno dziś być rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów sądów powszechnych?
Zawsze było trudno. Chodzi przecież o weryfikację zachowań kolegów, koleżanek. Mamy czas gorącej debaty publicznej. Debaty, w której używany jest emocjonalny, ostry, czasem wręcz brutalny język. Działania rzecznika postrzegane są jako kontrowersyjne. Jeśli więc pyta pani, czy jest trudno, to odpowiem: tak, jest trudno.
Funkcja rzecznika jest rzeczywiście specyficzna, ale ma pan już pewne doświadczenie. Dziś trudniej ją pełnić niż kiedyś?
Ze względu na okoliczności tak. Wielu sędziów podejmuje się aktywności o charakterze politycznym, czyli naruszającej art. 178 konstytucji. I to determinuje działania rzecznika dyscyplinarnego i jego zastępców.
Sędziowie mają prawo zabierać głos w debacie publicznej, wypowiadać się na temat pełnionego przez nich urzędu, krytykować władzę wykonawczą za wprowadzenie nietrafionych rozwiązań. Gdzie więc jest ta granica udziału sędziów w debacie publicznej? Innymi słowy: do kiedy mogą, a od którego momentu już powinni milczeć?
To pytanie prowadzi do odwołania się do podejmowanych ze strony sędziów prób wprowadzenia do debaty o charakterze politycznym kryterium racji. My uznajemy, że nie ma kryterium racji w weryfikacji prawidłowości postaw osób...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta