Dziesięć razy Messi
Liverpool, by zagrać w finale, musi dziś odrobić trzy bramki straty. Historia zna takie przypadki. Ale jak pokonać Barcelonę bez dwóch kontuzjowanych napastników?
– Jeśli awansują, będzie to ich największy powrót – mówi Kenny Dalglish, były piłkarz i trener Liverpoolu, ostatni człowiek, który sięgnął z drużyną po mistrzostwo Anglii (1990). Zespół z Anfield już raz zadziwił świat – w 2005 roku, gdy przegrywając do przerwy 0:3 z Milanem w finale Ligi Mistrzów, doprowadził do dogrywki, a później zwyciężył w rzutach karnych. Swój wielki wieczór w Stambule miał Jerzy Dudek.
Do niedawna Milan dzierżył też inny niechlubny rekord. W sezonie 2003/2004, w ćwierćfinale roztrwonił w La Coruni trzy gole zaliczki. To jednak drobiazg w porównaniu z tym, co dwa lata temu zrobiło PSG. Po zwycięstwie 4:0 nad Barceloną pojechało na Camp Nou pewne swego i zostało upokorzone (1:6). – Nigdy nie słyszałem takiego hałasu – nie ukrywał Sergi Roberto, który w piątej minucie doliczonego czasu zdobył bramkę na wagę awansu do ćwierćfinału.
Bez Salaha i Firmino
Rok później to samo mogli powiedzieć piłkarze Romy.
– Nikt w nas nie wierzył, a my dokonaliśmy czegoś nieprawdopodobnego, szalonego, sam nie wiem, jak to opisać – cieszył się Edin Džeko. Rzymianie przegrali pierwsze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta