Bardzo emocjonalni, bardzo zapalczywi
Dziesiątki tysięcy osób rocznie – tak wygląda rynek kosmicznej turystyki i zapotrzebowanie na rejsy w kosmos. Tym samym kosmos spowszednieje i nie będzie się już wydawał egzotyczny. Jednak pierwszym krokiem ku kosmicznym koloniom Jeffa Bezosa było powstrzymanie wybuchów śmiechu.
W 2004 roku Tomas Svitek zjadł ostatnie śniadanie z Jeffem Bezosem w Seattle. To była jego ostatnia szansa, by nakłonić szastającego miliardami przedsiębiorcę do zmiany taktyki.
Svitek był czechosłowackim inżynierem astronautyki, który uciekł zza żelaznej kurtyny, przedzierając się przez austriacką granicę w latach osiemdziesiątych. Zrobił doktorat w Caltechu, a później pracował nad sondami kosmicznymi Voyager czy Galileo w Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA. Powolne tempo odkrywania kosmosu przez rząd popchnęło go do tego, by wypróbować komercyjne podejście. Najpierw skupiał się na małych satelitach, następnie został formalnym współzałożycielem oraz dyrektorem do spraw technologii wczesnego, finansowanego z kapitału wysokiego ryzyka kosmicznego start-upu BlastOff. Po tym, jak spółka upadła w 2002 roku, Svitek – podobnie jak wielu innych – został kosmicznym ekspertem i doradzał Elonowi Muskowi i Jeffowi Bezosowi, którzy budowali własne firmy kosmiczne.
Sam powiedziałby o sobie, że cynicznie podchodzi do rewolucyjnej siły branży kosmicznej. „Pracowałem dla Elona na początku, kiedy zaczynał, pracowałem dla Jeffa, a kiedy żegnałem się z nimi dwoma, pozostawiłem ich z myślą, że to nigdy się nie uda" – powiedział mi. Było tak głównie dlatego, że należał do obozu uważającego filozofię, którą wyrazić można zdaniem: „Jeśli to zbudujemy, reszta do nas...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta