Nihilista kosmopolityczny
Ochoczo kpił z grafomanów, bezlitośnie wytykał szacownym instytucjom błędy językowe w oficjalnych dokumentach, a także ostro i efektownie recenzował sztuki teatralne. Młody Antoni Słonimski był równie błyskotliwy, co arogancki.
Antoni Słonimski, którego kolejna rocznica śmierci mija 4 lipca, jest dziś na ogół pamiętany jako dostojny bywalec kawiarni literackich i patron ideowy liberalnej inteligencji. Ale zanim dopracował się takiego wizerunku, w dwudziestoleciu międzywojennym znany był z piekielnie ostrych felietonów, tocząc przez całe lata 20. i 30. różnorakie publicystyczne boje. Był też, jak na utalentowanego człowieka przystało, niezwykle arogancki. Tym bardziej więc rozwścieczał nieporównywalnie mniej błyskotliwych oponentów.
Główną jego przystanią prasową tamtych czasów stały się „Wiadomości Literackie". To w nich miał od roku 1927 stały cykl „Kroniki tygodniowe". Tytuł bezpośrednio zapożyczono od słynnych felietonów Bolesława Prusa. Można jednak śmiało wyrokować, że jeśli chodzi o publicystykę, uczeń przerósł mistrza. Zresztą raz się spotkali. Ojciec Antoniego był znanym lekarzem, pierwowzorem doktora Szumana z „Lalki" i zarazem znajomym pisarza. Pewnego razu Prus przyszedł do domu przyjaciela, ale zastał w nim jedynie jego młodego syna. Przekazał mu książkę, mówiąc: „Niech kawaler odda to panu doktorowi". Po latach „kawaler" bardzo chętnie ową rozmowę przytaczał, trochę wzdychając, że była nader jednostronna.
Niech żyje piętka
Jego gwiazda rozbłysła wiele lat później. Należał do skamandrytów,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta