Podróżowałem do świata umarłych
Widziałem ukrytą Atlantydę łagrową, opuszczone królestwo, w którym – jak później odkryłem – władcą był mój przyszywany dziadek. Drogą wyjścia, także psychologicznego, z tej trudnej sytuacji było dla mnie napisanie książki o ludziach takich jak on – mówi Marcinowi Kubemu autor „Granicy zapomnienia" rosyjski pisarz Siergiej Lebiediew.
Plus Minus: Pisarz-geolog to rzadki przypadek.
Dla mnie, dziecka geologów, było jasne, że przedłużę rodzinną tradycję. Kiedy jednak kończyłem naukę i zaczynałem pracę zawodową w połowie lat 90., w Rosji geologia była w absolutnej zapaści. Podobnie jak w całym przemyśle na wszystko brakowało pieniędzy. Zacząłem więc pracę w terenie na półdziko, jeździłem na wyprawy w stylu Indiany Jonesa i zbierałem z kolegami cenne minerały, by potem je odsprzedać muzeom. To nie była praca badacza, tylko poszukiwacza, bardziej jak z XIX wieku, jak z powieści Jacka Londona. Te wyprawy były jednocześnie moim pierwszym krokiem w stronę pisania, bo trafiłem na tereny gułagów.
Rodzice znali te miejsca? Też tam jeździli?
Byłem późnym dzieckiem, mój ojciec urodził się w 1941 r., mama była z 1939, więc zaczynali pracę w czasie, gdy Chruszczow poddał krytyce Stalina i wypuszczano więźniów politycznych z łagrów. Kiedy moja matka zaczynała pierwszą pracę w terenie, z dnia na dzień musiała się nauczyć zarządzać grupą 60 ludzi, którzy co do jednego byli wcześniej więźniami – na dalekich pustkowiach Północy nie było innych ludzi do pracy. Więc moi rodzice widzieli różne rzeczy, ich koledzy z pracy również, ale nigdy o tym głośno nie mówili. Pamiętam, jak w czasie spotkań towarzyskich czy świąt...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta