Mały smok Kremla
Rosjanie nie potrafią zrozumieć, że my Czeczeni jesteśmy wolnymi ludźmi, wolnym narodem. Chcą, żebyśmy stali się tacy jak oni. Ale my nie chcemy być tacy jak oni.
W różnych oddalonych od Czeczenii miejscach spotkałem się z Czeczenami, którzy uciekli z izb tortur Kadyrowa, a następnie wyjechali z kraju. Jeden z nich twierdził, że widział, jak człowieka oblano benzyną, po czym podpalono. Dostojny, starszy mężczyzna, którego synowie walczyli w partyzantce, opowiadał historie o potwornym biciu, o przykuwaniu kajdankami na całe dnie i noce do grzejnika w wilgotnej celi oraz o urządzeniach do elektrowstrząsów, które wyglądały niczym z czarno-białych horrorów z lat pięćdziesiątych: plątanina przewodów podłączonych do palców u rąk i nóg, które wywoływały straszliwy skurcz mięśni za każdym razem, gdy oprawca przesuwał ręczną dźwignię. Inny człowiek opowiadał, jak jego prześladowcy związali mu nadgarstki z nogami w kostkach i powiesili w ten sposób na pasku pod sufitem. Następnie ustawili go starannie pod takim kątem, żeby w czasie wypróżniania jego własne ekskrementy spływały mu po tułowiu i twarzy.
Rosyjskie i czeczeńskie władze publicznie zaprzeczały takim praktykom, ale nieoficjalnie usprawiedliwiały je jako konieczne do zapobiegania atakom terrorystycznym. Im częściej bojownicy uciekali się do ataków na ludność cywilną, tym mocniej Kadyrow i Rosjanie utwierdzali się w słuszności stosowania okrutnych metod, a im brutalniej działały władze, tym bardziej bezwzględne i niemoralne stawały się akty terroru....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta