Białostocka bitwa w wojnie kulturowej
Uproszczeniem jest patrzenie na to, co się stało w Białymstoku, przez pryzmat agresywnych kiboli czy bieżącej polityki.
Na jednym z zamieszczonych w sieci amatorskich filmów z sobotnich zajść w Białymstoku jest fragment pokazujący wiernych klęczących przed katedrą podczas mszy. Kilkadziesiąt metrów dalej, jakby w tle, rozgrywa się zadyma. Agresywni chuligani, którzy atakowali uczestników Marszu Równości, uciekają przed policją. Słychać odgłosy wystrzałów, a nad zbiegowiskiem unoszą się kłęby gazu łzawiącego i dymu z petard. Rozróba trwa, a niektórzy zadymiarze wbiegają między modlących się ludzi, szukając schronienia. Marsz Równości z tęczowymi flagami brnie w tym czasie naprzód.
Jakby dwa światy, dwie planety zatrzymały się obok siebie. Z jednej strony postępowy marsz, który niesie na sztandarach hasła tolerancji, legalizacji związków partnerskich, poszerzonego modelu rodziny, płynnego rozumienia płci. Z żądaniami: uznajcie, przyjmijcie nasze reguły, nasze rozumienie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta