O jeden blef za daleko
Jeżeli koniec Wielkiej Wojny zredukować do notki faktograficznej, zdarzenia z października 1918 r. zdają się oczywiście klarowne – jak każdy schemat ofensywy, odwrotu i klęski.
Zapewne wszystkim wiadomo, że Ludendorff – nieprzejednany zwolennik walki do samego zwycięstwa – bez uprzedzenia wystawił Niemców na wstrząs i osłupienie, wzywając 29 września rząd, cesarza i parlament do natychmiastowego rozejmu.
Apel można by rozważać na chłodno, gdyby nie wystosował go właśnie Erich Ludendorff, którego wiara w wygraną była dotąd niezłomna. Dlatego groźba załamania frontu w ciągu godzin akurat w jego ustach musiała brzmieć wyjątkowo złowrogo. Ludendorff był ostatnim członkiem Naczelnego Dowództwa, po którym oczekiwano by podobnej reakcji. Wyglądało to, jakby boska istota ogłosiła własną śmiertelność.
Woltę bierze się za objaw nagłego ataku paniki wywołanego galopującym rozpadem armii i ofensywą brytyjską. Późniejsze wysiłki, by wyciśniętą pastę wtłoczyć na powrót do tuby, a zwłaszcza legenda o „ciosie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta