Pogarda dla prowincji to rodzaj hejtu
Reżyser nie powinien zajmować niczyjej strony, bo widz nie może oglądać „stanowiska politycznego". Najwartościowsze filmy powstają wtedy, gdy twórcom uda się zachować dystans i nie wystawiać cenzurek – mówi Barbarze Hollender autor „Bożego Ciała" Jan Komasa.
Rz: Bohater „Bożego Ciała", chłopak z poprawczaka, udając księdza, stara się zmienić społeczność małej, przeżywającej traumę miejscowości. Niby prosta historia z prowincji, a odbiły się w niej kryzysy wiary i demokracji, powstawanie mechanizmów wykluczenia, narastanie nacjonalizmu.
Ten film zrodził się z niepokoju. Znów wpaja się nam ostatnio przeświadczenie, że Polska jest „Chrystusem narodów", i wiarę w naszą moralną wyższość nad innymi nacjami. Ale przecież kraj jest podzielony, a ludzie sobie nawzajem nie ufają. Wojtek Smarzowski stale opowiada o tej nieufności – do instytucji jak w „Drogówce", do sąsiadów jak w „Wołyniu". Ja, razem z Anną Kazejak i Maciejem Migasem, zrobiłem o niej „Odę do radości". Bohaterowie mojej „Sali samobójców" też byli zagubieni, zdani tylko na siebie. W „Bożym Ciele" chciałem zadać pytania o najważniejsze wartości. Ale zrobiłem też ten film ze strachu – przed uprzedzeniami i podziałami.
Te podziały są coraz silniejsze. Zamieniają się w agresję, która sączy się z telewizora i z debat politycznych, gdzie zamiast poglądów wymienia się inwektywy, a kończy na ulicznych przepychankach i na szkolnym boisku, gdzie nastolatka na oczach dopingujących ją gapiów katuje koleżankę.
Na tym polega nasza schizofrenia: deklarujemy religijność i przywiązanie do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta