Ruch oporu w białych kitlach
Wyszli na ulice, głodowali, zebrali ćwierć miliona podpisów pod projektem ustawy, doprowadzili do dymisji ministra zdrowia – lekarze rezydenci nie mają poczucia sukcesu. Ale z ich środowiskiem trzeba wreszcie się liczyć.
Cztery lata rządów PiS nie przyniosły zapowiadanej reformy ochrony zdrowia, ale zmieniły jedno: większość Polaków wie, kim jest lekarz rezydent, i dlaczego wypowiadanie klauzuli opt-out jest groźne dla całego systemu. A politycy nauczyli się, że z rezydentami nie warto zadzierać, bo ceną może być utrata stanowiska i przegrana w wyborach do Parlamentu, o czym boleśnie przekonał się były minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.
Jak zaczął się ruch, który obalił ministra i zaowocował blisko 50-procentową podwyżką płac rezydentów? O inicjatywie, która zaczęła się na Facebooku, opowiadamy na przykładzie trojga z blisko kilkudziesięciu osób, bez których te zmiany by się nie dokonały – dwóch ojców założycieli i lekarki, która stała się ikoną ruchu.
Anestezjolog ma ostatnie słowo
Wiosna 2015 r. U schyłku kadencji rząd PO ma pomysł, jak zatrzymać rezydentów w szpitalach – nie będą mogli zmienić nie tylko specjalizacji, ale też województwa, w którym ją odbywają. Chce też skrócić okres szkolenia lekarza, likwidując staż podyplomowy – praktyki przyszli medycy mają odbywać na szóstym roku, nieważne, że bez prawa wykonywania zawodu potrzebnego do naruszania powłok skórnych. Ale pensji rząd nie planuje podnosić. Stażysta dostaje 2007 zł brutto, miesięcznie rezydent – ok. 2300 zł netto....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta