Panowie Giedroyc i Osadczuk zmieniają rzeczywistość
Kiedy osiem lat temu odszedł ostatni z ukraińskich współpracowników „Kultury", mało kto przewidywał, że odchodzi także pewien styl myślenia i pisania o polityce w ogóle i o polsko-ukraińskich relacjach w szczególności.
Bohdan Osadczuk był człowiekiem o nadzwyczajnym poczuciu humoru. Można kontynuować wyliczanie jego tytułów w stylu „Perwersji" Andruchowycza, której bohater Stanisław Perfecki posiadał mnóstwo imion, zwłaszcza bimber bibamus. Współrozmówca Bohdana Osadczuka po wysłuchaniu jednej z wielu jego awanturniczych historii krótko go podsumował: „Z pana żaden Osadczuk, pan jesteś Mossadczuk!". Powróćmy jednak do poważniejszego tonu, do czego skłania opublikowana niedawno korespondencja „Jerzy Giedroyc – Bohdan Osadczuk. Korespondencja 1950–2000" w opracowaniu Bogumiły Berdychowskiej i Marka Żebrowskiego, którą wydało Kolegium Europy Wschodniej.
Bomba atomowa i wrócimy znów do Lwowa
Z pozoru Osadczuk był przeciwieństwem Giedroycia, typem homo ludens, łączyła ich jednak ta sama pasja do polityki oraz „zamiłowanie do spraw beznadziejnych". Wizja zjednoczonej Europy, nowego kształtu Europy Środkowo-Wschodniej, uzdrowienia relacji polsko-ukraińskich – wszystko to w latach 50. XX wieku, na które przypada początek przyjaźni Giedroycia i Osadczuka, wielu wydawało się nie więcej niż wishful thinking albo zgoła polityczną fantazją. Środowiska emigracyjnych polityków, zarówno polskich, jak i ukraińskich, oczekiwały wówczas wybuchu kolejnej wojny światowej....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta