Ruble w Tamizie
Kreml zyskał wpływy wśród członków elit, a rosyjscy oligarchowie sponsorują Partię Konserwatywną – alarmują brytyjskie służby tuż przed wyborami. Niejasne powiązania z Rosjanami ma mieć sam premier Boris Johnson.
Kiedy dwa lata temu Theresa May obejmowała urząd premiera Wielkiej Brytanii, obiecywała, że Partia Konserwatywna zdystansuje się od rosyjskich donatorów i ich pieniędzy. Mimo tych zapowiedzi dziennikarze „Sunday Timesa" ustalili, że w ciągu roku, od kiedy May została szefową rządu, torysi otrzymali od Rosjan kilkaset tysięcy funtów.
Kwestia pieniędzy i niedotrzymanych obietnic pani premier powróciła w związku z próbą zabójstwa byłego oficera rosyjskiego wywiadu Siergieja Skripala. Brytyjskie media szybko ustaliły, że choć May oskarżyła o atak Kreml i wydaliła z kraju 23 rosyjskich dyplomatów, to równolegle jej partia przyjęła kolejne 100 tys. funtów od żony oligarchy związanego niegdyś z Putinem. „Darowizny dla torysów każą zadać pytanie, jak poważnie Theresa May będzie skłonna sprzeciwić się Kremlowi, skoro jej partia jest finansowana przez bliskich sojuszników Moskwy", zastanawiała się wówczas Nia Griffith, parlamentarzystka opozycyjnej Partii Pracy. Inni laburzystowscy politycy głośno domagali się od premier natychmiastowego zwrotu wszystkich funtów otrzymanych od Rosjan.
Mimo tej afery May nie zajęła się sprawą, a dotacje od oligarchów dalej płynęły na konta torysów. Teraz z kwestią rosyjskich pieniędzy i wpływów musi się zmierzyć Boris Johnson.
Szczęka opada
To nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta