To my wpuszczamy cyberprzestępców do sieci
W sieci bywa niebezpiecznie. Na cyberwojnę narażeni jesteśmy wszyscy: organy publiczne, obywatele, firmy itd. – mówi radca prawny Ewa Kurowska-Tober, partner w Kancelarii DLA Piper. Radzi, co zrobić, by uniknąć kłopotów. To szczególnie ważne, bo ataki cyfrowe są często zupełnie niewidoczne dla ofiar, przynajmniej początkowo.
Cyberbezpieczeństwo, konwencje, umowy pomiędzy państwami powoli stają się nam coraz lepiej znane. Od niedawna mówi się także o cyberwojnie. To jedynie teoria czy już praktyka?
Niestety, praktyka. Słysząc to słowo, wydaje się nam, że to temat z filmów sensacyjnych czy kryminalnych. A one toczą się tu i teraz. Narażeni jesteśmy wszyscy: organy publiczne, ale także obywatele, firmy, przedsiębiorstwa itd. Uczestniczymy w niej bez względu na to, czy tego chcemy czy nie. I nie jest to taka wojna, jaką znamy z historii: atak artylerii, ostrzał wioski czy desant na plaży. To całkiem nowa wojna prowadzona w systemach informatycznych, w cyberprzestrzeni. A ataki, jakie niesie, to ataki cyfrowe, często zupełnie niewidoczne dla ofiar, przynajmniej początkowo.
To czym jest cyberwojna?
Wiemy, że pojawiła się wraz z rozwojem technologii informatycznych. Gdy biznesy zaczęły się przenosić do świata cyfrowego to ten obszar stał się nowym polem walki. Atak cyfrowy jest narzędziem uderzenia w przeciwnika. Nie każdy jednak będzie miał znamiona cyberwojny.
Więc który będzie je miał?
Żeby atak zakwalifikować jako działanie w cyberwojnie, muszą zostać spełnione określone warunki. Najważniejsze to: poważne konsekwencje, skala ataku, osób poszkodowanych, w tym cywilów, rozmiar wyrządzonych szkód i – co najważniejsze –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta