Putin i sprawa Lipskiego
Rok kończy się i zaczyna wielką awanturą o genezę II wojny światowej, wywołaną przez byłego kagebistę Putina, w którą dają się wciągać nie tylko Polska, ale przez swoich dyplomatów także Stany Zjednoczone, Niemcy, Czechy, Izrael i kilka innych krajów. Symptomatycznie milczy Unia Europejska, a przynajmniej jej struktury polityczne, nie chcąc – jak komentują to publicyści – „zadzierać z Rosją". To oczywista przesada, ale z pewnością może dziwić, że Bruksela w żaden sposób nie reaguje na płynące z Warszawy sygnały o oczekiwaniu solidarności. Należy jednak spytać: solidarności w czym? Bo odpowiedź na to właśnie pytanie wydaje się kluczem do istoty problemu.
Ale zacznijmy od czego innego. Od celu, który przyświeca prezydentowi Rosji przy rozpętywaniu całej tej awantury. Otóż Władimir Putin, z charakterystycznym dla siebie wdziękiem, jednym ruchem wskazuje politycznego wroga i wrzuca miedzy swoich przeciwników zgniłe jabłko. Piszę o „wdzięku", bo słowa, jakich użył Putin wobec nieżyjącego od dawna byłego polskiego dyplomaty Józefa Lipskiego, nie mieszczą się, a przynajmniej nie powinny się mieścić w katalogu pojęć żadnej głowy państwa. A jednak Putin ich użył, i to nie przy okazji promocji kadetów FSB, a podczas...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta