Żyletka i tweety
Siedzę nad białą kartką papieru (co oczywiście jest przenośnią, bo gapię się w komputer) i oceniam plusy i minusy rozmowy w radiu i pisania felietonu. Zazwyczaj nie lubię słuchać siebie w radiu, mówię za szybko i nie zawsze gramatycznie, nie stawiam przecinków albo stawiam je w złym miejscu i post factum żałuję, że czegoś nie powiedziałam, i przede wszystkim, że coś powiedziałam.
Kiedyś, bardzo dawno temu, gdy jako „freelancer" współpracowałam z Radiem Wolna Europa, lubiłam sobie zapisać na kartce kilka zdań, które potem wypowiadałam jakby na żywo: „och, proszę państwa, widzę właśnie, jak pod konsulatem PRL zbiera się tłum skandujący »Solidarność«"... Pisałam również felietony, które potem odczytywałam, jak mi się zdawało, tak, jakbym zastanawiała się nad każdą myślą. Bardzo lubiłam też sama edytować swoje audycje i wywiady, które robiłam z ciekawymi ludźmi. Maszyna edytorska miała dwie duże szpule, na których kręciła się taśma z nagraniem, i żyletką można było wyciąć nie tylko głupie zdanie, ale nawet krótkie „eheh".
Dziś, gdy od czasu do czasu dzwoni ktoś z Warszawy, żeby spytać, co słychać w Waszyngtonie, albo jest już...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta