Dziedzictwo nienawiści
Emily Hobhouse uważała, że utworzenie obozów było kolosalnym błędem. „Cokolwiek by się robiło" – pisała – „nie da się cofnąć tego czynu, który jest ohydny". Była przytłoczona tym, co zobaczyła, ale chciała pokazać opinii publicznej, że „utrzymywanie tych obozów to morderstwo na dzieciach".
Na Weld, czyli południowoafrykańskich wyżynach, gospodarstwa rolne płonęły z łatwością. Po oblaniu zasłon olejem parafinowym lub wciśnięciu między deski podłogi lasek dynamitu solidne konstrukcje rozpadały się w gruzy lub buchały płomieniem, a w niebo biły smugi dymu. Zniszczenie domu zajmowało niewiele czasu.
Po 1900 roku żołnierze Imperium Brytyjskiego stali się ekspertami w tego typu wojennych wyburzeniach. Prowadząc politykę spalonej ziemi wobec burskich rodzin zamieszkujących w Wolnym Państwie Oranii i Transwalu, zrównali z ziemią ponad trzydzieści tysięcy domów i starli z mapy dziesiątki miasteczek. Żołnierze zdobyli biegłość także w innych zadaniach – tłuczeniu luster, aby uniemożliwić wysyłanie sygnałów, polewaniu wodą składowanego ziarna lub wrzucaniu go w ogień, wyrywaniu ram okiennych i framug na opał, rabunku biżuterii, świeczników i pieniędzy, paleniu sadów oraz zabijaniu z broni palnej tysięcy sztuk koni i bydła w ciągu jednego dnia. W teorii domostwa palono tylko wtedy, gdy odkryto skład broni lub w bezpośrednim odwecie za sabotaż. W praktyce procedury były niejasne – plądrując zagrody, jednej rodzinie żołnierze zabierali tylko piecyk, natomiast innej rabowali wszystkie kosztowności; zdarzało się też, że prosili o szklankę mleka, zanim zaszlachtowali wszystkie świnie lub spalili żywcem stado owiec.
Wzorce z Hiszpanii
Brytyjczycy napotkali...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta