Trudno było nam „grać”
Andrzej zabrał głos, zaczął dziękować, tłumaczyć, że to wyczyn sportowy na poziomie światowym, na chwałę... i zawiesił głos, myślałem, że powie „na chwałę Polski Ludowej", ale on dodał na koniec: „na chwałę polskiego sportu".
Kilkudniowy pobyt w Katmandu kręcił się w zasadzie wokół jedzenia. Późne śniadania zamieniały się we wczesne lunche, a te w obiady, często przeciągane do kolacji. Everest nie tylko zabrał im kilogramy ciała, ale sprawił, że wilcze apetyty urosły do skrajnie wielkich rozmiarów. Odpoczywali, czekając na załatwienie ostatnich powyprawowych spraw w Ministerstwie Turystyki i ambasadzie oraz na wolne miejsca w samolotach lecących do Polski, a czas umilali sobie licznymi spotkaniami i bankietami.
W czasie wyprawy, nawet jeśli siedzisz w bazie, to chudniesz. Bilans energetyczny jest zawsze ujemny. A jeśli idziesz do góry, to w ogóle nie masz możliwości utrzymania wagi. W Katmandu wręcz rzuciliśmy się na jedzenie, lekarz wyprawy śmiał się z nas, że przybywa nas po pół kilo dziennie. Tuż przed samym wyjazdem mieliśmy zaplanowaną konferencję prasową w ambasadzie i – tak przynajmniej nam się wydawało – bankiet. Mimo że już było po wyprawie, to i tak wciąż staraliśmy się oszczędzać pieniądze. Bankiet – to brzmiało świetnie, nie poszliśmy więc na obiad do restauracji. Jakież było nasze zdziwienie, gdy zamiast obiadu w ambasadzie podano... koreczki!
Mieliśmy też spotkanie – przy herbatce – z Elizabeth Hawley (amerykańska dziennikarka, autorka relacji z wyprawy himalajskich – red.). Stawiliśmy się w jej domu, mieszkała daleko od centrum Katmandu. Wypytywała nas o szczegóły wyprawy. Zawada...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta