Wirus uderzył w imigrację
Tłumne do niedawna przyjazdy pracowników ze Wschodu, w tym głównie z Ukrainy, w ostatnich dniach niemal ustały. Anita Błaszczak
Pracodawcy z regionów, które jak Wielkpolska, Mazowsze czy Dolny Śląsk w ostatnich latach ściągały najwięcej pracowników zza wschodniej granicy, nie mogą na razie liczyć na dopływ rąk do pracy z Ukrainy. Po zamknięciu polskich granic dla cudzoziemców (choć nie wszystkich) i przy ograniczeniu transportu na Ukrainie (zawieszono tam ruch części pociągów i autobusów) chętni do podjęcia pracy w Polsce muszą pokonać tak wiele barier, że przyjazdy pracowników są teraz śladem dawnej fali. Jak zaznacza Andrzej Korkus, prezes agencji zatrudnienia EWL, nawet jeżeli pracownik z Ukrainy z ważnym oświadczeniem czy zezwoleniem dotrze do Polski, to i tak będzie musiał spędzić pierwsze dwa tygodnie pobytu w kraju w obowiązkowej kwarantannie. Do tego dochodzi zmniejszenie ruchu przez granice.
Dlatego też organizacje pracodawców z całego kraju – w tym z branży rolno-spożywczej na wschodzie i w centrum Polski – apelowali w ostatnich dniach o ułatwienie przedłużenia prawa do legalnego pobytu i pracy obcokrajowcom, którzy już u nas pracują, m.in. na podstawie uproszczonej procedury oświadczeń.
Kłopot na granicy
Plantatorzy z Mazowsza czy z Lubelszczyzny alarmowali, że nie przetrwają tego sezonu bez pracowników ze Wschodu. – Brak pracowników zza wschodniej granicy może doprowadzić do paraliżu produkcji rolno-spożywczej – alarmował w liście...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta