Pielęgnowanie spuścizny
Jestem wnuczką Jana Parandowskiego. Niby proste zdanie, a kryje się za nim bardzo wiele. Mało pisałam o jego literaturze. Dlaczego? Bo od dziecka wiem, że za tym zdaniem kryją się podejrzenia o łatwiejszy start. W czasach propagandy sukcesu najcięższa praca nie przykryłaby szeptów – „miała łatwiej". Żadne opowiadania o rodzinnej surowości obyczajów i apoteozie pracy, nie zmyją tej pieczątki. Szkoda, bo fascynował mnie swoim życiem – samotny chłopiec w 15. roku życia tłumaczący Homera, sam poznał wiele języków i zdobywał nagrody literackie, wciąż pogłębiając wiedzę. Nauczyłam się unikać publicznej dumy z dziadka, chociaż sama lektura książek Parandowskiego została mi do dziś jako jedna z przyjemności.
Rozumiem oczywiście, że ktoś, kto widzi literaturę jako szukanie nowego języka, może się od takich książek odwracać. Parandowski nie szukał nowego, należał do literatury klasycznej. W czasach, kiedy naszą demokrację opanowała lewica, został całkiem odrzucony. To co ważne w jego twórczości to klasycyzm, a także głęboka wiedza. To nie były atuty istotne dla „nowego". Żeby jakkolwiek zaistnieć, trzeba było się wpisać w walkę o wartości lewicowe, inaczej wyrzucano z orbity, ale tak, żeby bolało.
Jestem wnuczką Parandowskiego, ale też jego spadkobierczynią. Nie zostałam nią tak, jak mój dziadek tego chciał. Uważał, że też poświęcę się pisaniu. Poszłam inną drogą, ale jako spadkobierczyni jestem zobowiązana do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta