Grzech nie zaczął się w Soczi
– Trzeba zakazać Rosjanom udziału w wielkich imprezach, bo niczego się nie nauczyli – pisze w swojej książce Grigorij Rodczenkow, były szef moskiewskiego laboratorium.
Mężczyzna ma brązowy kapelusz, ciemne okulary, kominiarkę i flanelową koszulę w kratę. Kryje się w półcieniu, światło skromnie przebija przez zasłonięte żaluzje. Nie wiadomo, gdzie jest ani jak wygląda. Rodczenkow pięć lat temu zostawił żonę z dwójką dzieci, wsiadł w samolot z Moskwy do Los Angeles i opowiedział, jak jego kraj ukrywał dopingowiczów podczas igrzysk olimpijskich w Soczi (2014).
Wywołał taką burzę, że szef Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego Leonid Tjagaczew oznajmił: – Powinien zostać rozstrzelany za kłamstwa.
Rodczenkow w rozmowie z dziennikarzem BBC Danem Roanem podkreśla, że choć od wybuchu skandalu minęło pięć lat, to podejście Rosjan do nielegalnego wspomagania wcale się nie zmieniło, a ci sami ludzie, którzy brali udział w tuszowaniu dopingu podczas igrzysk, podrabiali później dokumenty przekazane Światowej Agencji Antydopingowej (WADA).
Miał powód, żeby pojawić się w mediach, bo w czwartek ukaże się jego biografia: „Afera Rodczenkowa. Jak obaliłem tajne rosyjskie imperium dopingowe"....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta