Wirus w rezerwacie szamanów
RADOSŁAW PALONKA Świat dostrzega katastrofalną sytuację związaną z pandemią w wielu państwach afrykańskich, ale społeczności indiańskie zostają na marginesie zainteresowań i nawet w samych Stanach Zjednoczonych są poza centrum walki z koronawirusem, która skupia się raczej na Nowym Jorku i innych wielkich miastach.
Północna Arizona i przyległe do niej części Nowego Meksyku i Utah to największy rezerwat indiański w Stanach Zjednoczonych: 78 tysięcy kilometrów kwadratowych, coś jak kilka naszych województw razem wziętych – jedna czwarta powierzchni Polski. Zamieszkuje go jeden z największych narodów indiańskich (narodów, nie plemion, jak sami o sobie mówią) – Nawahowie. Jest ich dzisiaj nieco ponad 300 tysięcy, czyli mniej więcej promil społeczeństwa amerykańskiego.
Jedność w różnorodności
Zresztą 300-tysięczny mieszkaniec urodził się w roku 2009, wtedy gdy na świat przyszedł też 300-milionowy mieszkaniec Stanów Zjednoczonych; notabene, najprawdopodobniej było to dziecko nielegalnych emigrantów z Meksyku. Ten promil to dziś niby niewiele, ale jednak to Nawahowie na tym terenie, wraz ze swymi krewniakami Apaczami oraz Komanczami i Ute, dali się najbardziej we znaki armii amerykańskiej w XIX wieku, a wcześniej także jeszcze bardziej Hiszpanom i Meksykanom, którzy panowali nad tym terytorium do wojny amerykańsko-meksykańskiej z lat 1846–1848.
W środku rezerwatu Nawahów, w północnej Arizonie, znajduje się dużo mniejszy rezerwat Indian Hopi, zamieszkany tylko przez nieco ponad 12 tysięcy członków ich plemienia, za to stanowiący jedną z najbardziej konserwatywnych i trzymających się dawnych tradycji społeczności...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta