Islam trochę przez przypadek
LUDWIKA WŁODEK Lila zachowuje się trochę tak, jakby nie zauważyła, że ta idealna Algieria, o której śnił jej ojciec i jemu podobni, nigdy nie powstała. Jakby ignorowała to, że generacja ojców niepodległości się nie sprawdziła.
Lila Boukortt, podobnie jak Mungi, wyjechała z Algierii z powodu wojny domowej. Ona jednak uciekała przed tym, czego Mungi próbował bronić: przed radykalnym islamem i jego zwolennikami starającymi się przejąć władzę w państwie.
– To było straszne. Gwałcili, zabijali intelektualistów. Dla kobiet nastanie czarnej dekady to była ogromna zmiana, na gorsze oczywiście. Wszędzie pojawiły się te okropne czadory, całkowicie obce naszej kulturze. Fanatycy zniszczyli osiemset szkół, zabili wielu dziennikarzy – mówiła z przekonaniem i lekką egzaltacją. Widziałam, że za jej słowami kryje się prawdziwa niechęć, wręcz obrzydzenie do tego, o czym opowiadała.
Nie do końca jednak byłam w stanie przejąć się tym, co mówiła, bo należy do tych kobiet, których tembr głosu wprowadza mnie w stan delikatnego, ale przyjemnego otępienia. Wypływający z niej potok skarg, zamiast przepełnić mnie trwogą, uspokajał. Miała ciepły, ale mocny i pewny siebie głos.
Spotkałyśmy się przy Odeonie w Paryżu. W białej luźnej koszuli, obcisłych dżinsach i balerinkach założonych na gołe stopy, z krótko obciętymi, tlenionymi na jasny blond włosami wyglądała bardzo przebojowo i na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie młodszej. Wyglądała najwyżej na pięćdziesiąt lat. Potem ze zdziwieniem odkryłam, że jest dobrze po sześćdziesiątce.
Algierskim zwyczajem od razu zaczęła do mnie mówić na ty,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta