Prezydent połowy Ameryki
„W niektórych stanach głosowało więcej ludzi, niż jest zarejestrowanych" – pisze jedna z moich facebookowych znajomych. Inna przekonuje, że na kandydata demokratów głosowały osoby zmarłe. Joe Biden obejmie władzę w kraju pękniętym na pół i podatnym na teorie spiskowe.
Były takie wybory prezydenckie, które zmieniły naród amerykański albo przynajmniej były początkiem nowego porządku. Tak było, gdy do władzy doszedł Franklin D. Roosevelt i dał początek nowatorskiej, bardziej skupionej na pomocy ludziom formie rządu, który podjął się zadania zreperowania zszarganej kryzysem gospodarki. Wybór Johna F. Kennedy'ego naznaczył początek generacji, która walczyła w II wojnie światowej i wykorzystała to doświadczenie na wpływowych stanowiskach. – Wybory z 1932 r. i 1960 r. są wyjątkami. Większość wyborów zwyczajnie pokazuje, kim jesteśmy jako naród – pisze jeden z komentatorów „Washington Post".
Tegoroczne wybory prezydenckie odbyły się w środku pandemii, która sparaliżowała kraj, doprowadzając go do kryzysu gospodarczego, oraz w roku, w którym przez Amerykę przeszła fala protestów na tle rasowym. Przez to powinny mieć efekt transformacyjny, tym bardziej że zainspirowały rekordową liczbę Amerykanów do udziału w głosowaniu. I może taki efekt będą miały w dłuższej perspektywie. Tego na pewno chcieliby Joe Biden i Kamala Harris, którzy kampanię wyborczą oparli na przesłaniu zaprowadzenia nowego porządku w kraju. Na krótką metę jednak problemy, które dotknęły Ameryki w roku 2020, uwydatniły głęboki podział społeczeństwa amerykańskiego.
Radość i duma...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta