Gnijące korzonki naszej demokracji
Tzw. ustawa o bestiach testowała, do jakiego stopnia władza musi zdehumanizować określoną grupę ludzi, aby tak oddziałać na opinię publiczną, by uzyskać przyzwolenie na łamanie konstytucji i praw człowieka mówi prof. Monika Płatek, prawniczka, nauczycielka akademicka i specjalistka od prawa karnego.
Plus Minus: Jest takie powiedzenie: „Prawo jest jak pajęczyna, bąk się przebije, a na muchę wina". Prawdziwe?
Widać to w zakładach karnych. Siedzą w nich przeznaczeni do siedzenia, a nie ci, którzy łamią prawo. Wielu, którzy złamali prawo, nigdy nie trafiło do więzienia. Tam najczęściej siedzą młodzi, bez „pleców", słabo wykształceni i z kiepskim kapitałem społecznym. Bywałam regularnie na badaniach w zakładach karnych i w czasach PRL, i po 1989 roku. W czasach PRL działały studenckie naukowe koła penitencjarne. W ich ramach studentki i studenci prawa jeździli do więzień, robili badania, dyskutowali i także razem z „klawiszami" wykuwali kształt reform tego systemu. I pomimo że między studentami a służbą więzienną nie było szczególnej sympatii, to był szacunek i świadomość, że nasza obecność jest i formą kontroli społecznej rzeczywistości więziennej, i kontaktem ze społeczeństwem dla funkcjonariuszy. Nie było więc przypadku w tym, że w 1990 roku na czele więziennictwa stanął doktor socjologii z IPSiR na UW Paweł Moczydłowski. Pozornie tylko był „nieopierzony". Bo chociaż nigdy wcześniej nie pracował w więziennictwie, nie tylko miał charyzmę i był tam znany – ale też miał wiedzę, jak zreformować więziennictwo. Nie inaczej było z jego zastępczynią, prawniczką z Uniwersytetu M. Kopernika w Toruniu, doktor Danutą Gajdus. Wniosła wysoką kulturę jako standard pracy....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta