Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

O, Holender, to wszystko jest przecież żartem

15 maja 2021 | Plus Minus | Jakub Kowalski
Zbigniew Preisner (z lewej)  wspomina współpracę z Krzysztofem Kieślowskim: (w środku):  – Była idealna. My przede wszystkim rozmawialiśmy, bo rozmowa jest najważniejsza (na zdjęciu w Warszawie w 2001 r. w towarzystwie Krzysztofa Piesiewicza, współscenarzysty filmów Kieślowskiego)
autor zdjęcia: Piotr Janowski
źródło: Fotorzepa
Zbigniew Preisner (z lewej) wspomina współpracę z Krzysztofem Kieślowskim: (w środku): – Była idealna. My przede wszystkim rozmawialiśmy, bo rozmowa jest najważniejsza (na zdjęciu w Warszawie w 2001 r. w towarzystwie Krzysztofa Piesiewicza, współscenarzysty filmów Kieślowskiego)
W „Czerwonym” w napisach końcowych pierwszy raz umieszczono także Van den Budenmayera.  W filmie emerytowany sędzia z Genewy trzyma na biurku płytę winylową kompozytora. Odwiedzająca sędziego modelka w sklepie muzycznym decyduje się potem kupić płytę kompaktową – za 39,90 franka szwajcarskiego. Na zdjęciu:  rekwizyt użyty w tej scenie
źródło: materiały prasowe
W „Czerwonym” w napisach końcowych pierwszy raz umieszczono także Van den Budenmayera. W filmie emerytowany sędzia z Genewy trzyma na biurku płytę winylową kompozytora. Odwiedzająca sędziego modelka w sklepie muzycznym decyduje się potem kupić płytę kompaktową – za 39,90 franka szwajcarskiego. Na zdjęciu: rekwizyt użyty w tej scenie

Zbigniew Preisner z Krzysztofem Kieślowskim stworzyli postać Van den Budenmayera, fikcyjnego kompozytora. A ten zaczął żyć własnym życiem. Teraz może nawet już drugim.

W 1988 roku, w dziewiątej części „Dekalogu", reżyser Krzysztof Kieślowski chciał użyć pieśni Gustava Mahlera, ale konsultant muzyczny filmu ocenił, że nie ma w Polsce jego dobrych wykonań i trzeba sprowadzić nagrania z zagranicy. – Prawa autorskie i wykonawcze kosztowałyby majątek, więc Kieśl poprosił, żeby wymyślić mu jakiegoś kompozytora. A ponieważ wcześniej robiliśmy w Amsterdamie film dokumentalny „City Light", obaj byliśmy absolutnie zakochani w Holandii i Kieślowski chciał kogoś stamtąd – opowiada „Plusowi Minusowi" kompozytor Zbigniew Preisner.

Co ich tam zafascynowało? – Kochaliśmy chińskie knajpy. Nie ma w całej Europie lepszych! Absolutny obłęd! No i mają bardzo dobre śledzie. W ogóle Holandia ma coś w sobie, była piękna, jest piękna i będzie piękna. To nie tylko kraj tulipanów, tam żyją fajni i radośni ludzie bez kompleksów. Dlatego innego pomysłu na narodowość Van den Budenmayera nie było. To miał być Holender i koniec.

Jak Pan Cogito

Kieślowski dla japońskiego magazynu „Switch" przyznał: „Lubię Holandię, więc pomyślałem sobie, że mógłby to być kompozytor holenderski z przełomu XVII i XVIII wieku". Dodał, że potrzebował od Preisnera „takiej stylizowanej muzyki".

Preisner: – Wątek – tam, tam, tam-tam; ti, ti, ti-ti – puszczany na początku każdej części „Dekalogu" napisałem jeszcze przed filmem. I jak doszliśmy...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Wydanie: 11962

Wydanie: 11962

Zamów abonament