Kolumbijskie psy wojny
Może ich wynająć każdy, kto ich potrzebuje i kogo na to stać. Niekiedy sięgają po nich państwa, czasami prywatne firmy, nieraz wykonują polityczne i krwawe zlecenia. Tak jak na Haiti, gdzie zabili prezydenta kraju.
W rozmowie z dziennikarzami internetowego magazynu Daily Beast Diego nie chce zdradzać swojego prawdziwego imienia. Weteran kolumbijskich sił specjalnych chce w ten sposób uniknąć potencjalnych problemów u obecnego pracodawcy. Mężczyzna przez osiem lat był zatrudniony w prywatnej firmie ochroniarskiej. „Twoje zadania zależą od prawa państwa, w którym pracujesz, od twojego treningu i od tego, kto jest twoim klientem. Możesz po prostu stać i pilnować rurociągów albo możesz walczyć" – opowiada dziennikarzom. Zapytany, czy on sam jako najemnik kiedykolwiek brał udział w konflikcie zbrojnym, zaczyna się śmiać. „Byłem komandosem, a to przyciąga pewną specyficzną grupę klientów. Wyciągnijcie z tego wnioski" – mówi Diego. Mężczyzna jest jednym z setek Kolumbijczyków, byłych wojskowych, partyzantów i członków paramilitarnych bojówek, którzy od lat świadczą swoje „usługi" prywatnym firmom, rządom albo grupom przestępczym. Można ich spotkać niemal w każdym zakątku globu, od Afganistanu, przez Irak, po Meksyk i Honduras.
Morderstwo na zlecenie
7 lipca około godziny pierwszej w nocy grupa kilkudziesięciu ubranych na czarno i uzbrojonych mężczyzn podeszła pod bramę górującej nad Port-au-Prince rezydencji prezydenta Haiti. Na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta