Morawiecki nie przekonał nikogo
Pomysł, by premier pojechał do Strasburga i przedstawił argumenty rządu w sporze z Unią, nie był zły. Jednak ta misja nie mogła się skończyć sukcesem. Nie z powodu złej woli instytucji UE, ale dlatego, że obie strony mówią innym językiem.
Już sam tytuł debaty w Parlamencie Europejskim był dla polskiego rządu niewygodny: „Kryzys w praworządności w Polsce i prymat prawa unijnego". Z jednej strony stawiał Polskę pod pręgierzem, a z drugiej precyzyjnie pokazywał, co jest przedmiotem sporu. Stawka jest wysoka, bo chodzi o odmrożenie środków z Krajowego Planu Odbudowy. Mateusz Morawiecki postanowił więc wziąć byka za rogi i samemu wystąpić przed europosłami.
Mówił inaczej niż tydzień temu w polskim Sejmie, gdy grzmiał, że nie będziemy respektować wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE, które rząd uzna za godzące w jego interesy. W Strasburgu uznał prymat prawa unijnego nad ustawodawstwem krajowym, zapowiedział też likwidację Izby Dyscyplinarnej Sądu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta