Gehenna ulicy przemysłowej
Sąsiadka powiedziała dziesięcioletniej Uli, że pod jej dom już trzy razy podjeżdżał czarny samochód gestapo, więc dziewczynka się ukrywała. A teraz przyjechał po raz czwarty. Siedział w nim już starszy brat, którego zgarnęli od bauera.
Uli i Gienia Grendów nie miał kto obronić – zresztą jak obronić „dzieci terrorysty", które zesłano do obozu na pewną śmierć? Umierać miały wolno – z głodu, zimna, wycieńczającej pracy i zaszczucia. Tak jak kilka tysięcy podobnych im nieletnich uwięzionych w obozie na Przemysłowej w Łodzi.
Myszy w obozie nie było
Wzorowany na niemieckim obozie dla nieletnich w Morigen w Dolnej Saksonii obóz dla polskich dzieci w Łodzi powstał 1 grudnia 1942 r. Pierwszych więźniów przywieziono dziesięć dni później. Do 18 stycznia 1945 r. przewinęło się przezeń kilka tysięcy dzieci w wieku od 2 do 16 lat; śmierć poniosło 200 z nich – przynajmniej tyle jest udokumentowanych. Ocalało ponad 800, do dziś żyje garstka.
Utworzono go na 5-hektarowej działce przylegającej do łódzkiego getta, co gwarantowało, że mało kto się o nim dowie. Choć nazywany był obozem poprawczym, w rzeczywistości był obozem koncentracyjnym. Do obozów koncentracyjnych w Auschwitz czy na Majdanku także wywożono dzieci, obóz na Przemysłowej wyróżniał się jednak tym, że były tam osamotnione. Jedynymi dorosłymi, z jakimi miały tam do czynienia, byli ich oprawcy.
Na Przemysłową trafić można było za przynależność do ruchu oporu, za konspirowanie rodziców, za „włóczęgostwo" czy kradzieże. W rzeczywistości trafiało się za polskość. – Niemcy siali propagandę,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta